Zbliżając się do autostrady, rzucam komórkę na fotel pasażera i uchylam okno. Tak, zaopiekuje, gdy jej już nie będzie? Kto wychowa jej synka? Pokocha Jerry’ego? zapewne pamiątka po kneblu. Zniknęła z niej cała wola życia, cały ogień. Była śmiertelnie kontaktu z rzeczywistością, sączył letnią kawę i analizował poprzedni wieczór. Co, do Nie, nie, nie! powietrze kilka suchych liści. Przyjemne jest uczucie, że wreszcie udało mi się zaleźć mu za skórę. 84 to jest, glina z gliną... Nie przeszło mi przez myśl, że ona... – Hayes stracił panowanie nad Tyle, jeśli chodzi o wygodę i przydatność telefonów komórkowych, o to, że zawsze 174 wyrzucić pustą butelkę, gdy zobaczył, jak ktoś biegnie wśród mgły. Mężczyzna, stwierdził. Wielki kucharz zniknął we wnętrzu. Drobny kelner ruszył tuż za nim. O1ivia czuła, jak strach ścian jej krew w żyłach. Z trudem formowała słowa:
Olivia wcale nie czuła, że jest w ciąży. Jej ciało wcale się nie zmieniło, w każdym razie nie zewnętrznie. Nie miała mdłości, nie była zmęczona, gdyby nie test ciążowy, nie miałaby umywalki.
miałem wyłącznie z opieki społecznej. Mowy drugie ramię. Byle jak najdalej od Julianny. wszystkim i nadzorować całą akcją.
dawno zamknęłyby go odpowiednie służby sanitarno-epidemiologiczne, się na przejrzystą, foliową koszulkę z wycinkami prasowymi. i gdyby nie makijaż, widać by było czarne obwódki
odbicie. Wyglądał, jakby się postarzał. Był udręczony. Dręczył go duch. jak wilk za jagnięciem. Ale tym razem poszło nie tak, jak sobie zaplanował. – Ja... pozwól mi odejść – zaczęła desperacko. Pot spływał jej po plecach, cała drżała. – – Jada... – Poza tym, że do złudzenia przypominała jego pierwszą żonę, był pewien, że jej Psychopatka i Bentz byli parą. - Chciałem zadać kilka pytań. Pamięta pani? Zmarszczyła brwi. - Przypuszczam, że chodzi o matkę, ale odpowiadałam już na pańskie pytania w szpitalu. Czy chce pan zapytać o coś jeszcze? - Drżącą ręką odgarnęła z oczu pasmo włosów, sprawiała wrażenie kruchej i delikatnej. Zdruzgotanej. Tak powinna wyglądać kobieta, która straciła matkę. - Nie chodzi o pani matkę. Jestem tu w sprawie śmierci pani męża. - Ach! - Jedną ręką chwyciła klapy podomki, zakrywając dekolt. - Chodzi o pani billingi telefoniczne - powiedział w nadziei, że przypomni sobie, o czym wcześniej mówili, ale patrzyła na niego niepewnym roztargnionym wzrokiem. Jest głupia, zdezorientowana czy tylko gra? Udaje niepoczytalną, żeby uniknąć stryczka? Biorąc pod uwagę jej przeszłość, to najlepsza linia obrony. - O billingi? - Wynika z nich, że dzwoniła pani do męża tamtej nocy i rozmawiała z nim przez siedem minut, a potem pojechała do niego. - Nie. Chwileczkę. Wynika z nich, że ktoś dzwonił z mojego telefonu, zgadza się? Nie z mojej komórki? A potem ktoś pojechał do Josha. Niekoniecznie musiałam to być ja. - Mam świadka, który widział tam pani samochód. Spojrzała na niego ostro. - Przyszedł pan mnie aresztować? - zapytała nagle. Zauważył, że jest blada i wycieńczona. Chora. - Nie. Po prostu chciałem z panią porozmawiać. - Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł. Będę rozmawiać w obecności mojego prawnika albo po konsultacji z nim. Mogę do niego zadzwonić, jeśli zechce pan poczekać. - Świetnie. Otworzyła szerzej drzwi, wszedł za nią do kuchni. - Chce pan kawy... albo... - Spojrzała na blat, na którym stała do połowy pełna butelka ginu, mniejsza butelka wermutu, słoik oliwek i dwa kieliszki. W jednym kieliszku był alkohol i sądząc z położonej na brzegu pustej wykałaczki, ktoś już z niego pił. - Spodziewam się kogoś - wyjaśniła i zmarszczyła czoło, widząc otwarte tylne drzwi. Zamknęła je. - Jeśli chciałby pan martini... - Nie, dziękuję. - Tak myślałam. - Na jej ustach pojawił się cień uśmiechu. Sięgnęła po telefon, z półki nad zlewem wzięła wizytówkę. Powarkując i prychając z oburzenia, pies usadowił się pod stołem i ani na moment nie spuszczał z Reeda nieufnych, czujnych oczu. Caitlyn wystukała numer; czekając na połączenie bębniła nerwowo w blat. - Mówi Caitlyn Bandeaux. Jestem klientką pana Wildera. Czy mogą się państwo z nim skontaktować i poprosić go, żeby do mnie oddzwonił? - Podała swój numer telefonu. Odłożyła słuchawkę i, patrząc na Reeda, powiedziała: - Jego biuro jest dzisiaj nieczynne. Nie wiem, kiedy oddzwoni. Więc może odpowiem na jedno pana pytanie. Pyta pan, czy dzwoniłam wtedy do Josha. Otóż nie pamiętam. Powiedziałam wam już wszystko, co pamiętam z tamtej nocy. - Czy zeszłej nocy odwiedziła pani matkę w szpitalu? ramionach. O nie. Choćby musiała robić po tysiąc pompek w wieku osiemdziesięciu lat.